Artykuł

Maryja Matką Miłosierdzia i Pojednawczynią grzeszników

Homilia na mszy wieczornej dnia 17 września 2011 roku podczas uroczystości kończących obchody Jubileuszu 100-lecia obecności Misjonarzy Saletynów w Dębowcu

Świętujemy dziś 100-lecie obecności Misjonarzy Saletynów w tym miejscu. Od stu lat oddają się posłudze orędziu Maryi, objawionej w La Salette, w diecezji Grenoble w 1846 roku.

Fragment Ewangelii, którą słyszymy z okazji Uroczystości Matki Bożej z La Salette pozwala nam medytować Maryję u stóp Jezusowego Krzyża. Matka towarzyszy swojemu Synowi, aż do końca, całkowicie i w pełni łącząc się w totalnym darze z samego siebie, złożonego przez Jezusa na krzyżu. Maryja stojąc pod krzyżem powtarza swoje Fiat, niech mi się stanie według Twego Słowa. Najgłębiej ze swoim Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej Narodzona (Lumen Gentium, 58).

U stóp krzyża, Dziewica Maryja w pełni współdziałała w dziele Odkupienia oddając Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata, a także poprzez ofiarę z Siebie samej. Razem z Chrystusem realnie uczestniczy w brutalności i obskurności śmierci krzyżowej. Co prawda fizycznie nie umiera, lecz miecz boleści przeszywa Jej serce, zgodnie z zapowiedzią starca Symeona. 

Cierpienie Maryi to dyskretne uczestnictwo w największym z możliwych pohańbień, które stało się udziałem Chrystusa. Dlatego właśnie Dziewica Maryja staje się dla nas wzorem współczucia. Współczuć to cierpieć razem z ciepiącym, cierpieć jego cierpieniem. Cierpieć miłością. Bo to tylko miłość uzdalnia do współczucia. Maryja cierpiąc z Jezusem przez grzechy ludzi, cierpi, aby pojednać z Bogiem przez Jezusa, Swego Syna. Jej cierpienie służy odzyskaniu radości życia, a wyraża się w Jej miłości.

Cierpienie może nieść ze sobą strach. Nie chcemy cierpieć, nie lubimy spotykać ludzi cierpiących. Pokusa ucieczki od cierpienia jest zbyt duża. Uciec od cierpiących, a nawet w naszych zsekularyzowanych społeczeństwach, jesteśmy kuszeni by wyeliminować cierpiących. Kryjąca się za tym próba legalizacji eutanazji, świadczy o bardzo egoistycznym podejściu, odrzucenia cierpienia bliskiej osoby. To nic innego, jak tytko zwykła karykatura współczucia. A nawet jej negacja. Prawdziwe współczucie jest zapominaniem o sobie, jest wewnętrzną komunią, dlatego tak często jest ciche, niedostrzegalne. A mimo to ta cicha obecność przy chorym znaczy tak wiele. Współczucie wyraża się poza słowami, jest cichą obecnością, która wierzy, ufa i kocha. Taka właśnie jest postawa Maryi u stóp Krzyża Jezusa. Maryja może nam pomóc prawdziwie kontemplować ukrzyżowanego Pana. Może nas nauczyć prawdziwego współczucia. Pokazuje nam, że możemy przezwyciężyć nasz strach i lęk przed cierpieniem, że możemy otworzyć się na miłość płynącą od ukrzyżowanego Jezusa.

Matko, ponad wszystko świętsza; Rany Pana aż do wnętrza w serce me głęboko wpój Stabat Mater
. Tylko miłość może nam pozwolić przybliżyć się do cierpienia drugiego człowieka. Tylko miłość może nas uzdolnić do uczestnictwa w jego cierpieniu. Na krzyżu Jezus pokazuje nam, że ukochał nas pierwszy, ukazuje do czego zdolny jest Bóg w miłości do człowieka: Bóg, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie, pisze św. Paweł (Ga 2,20), lub także w fragmencie przed chwilą proklamowanym, który wszyscy słyszeliśmy: On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy stali się z Nim sprawiedliwością Bożą (1 Kor 5, 21). Medytacja miłości Chrystusa, Jego przebitego boku rodzi w naszych sercach miłość, która pokonuje strach, obawę przed cierpieniem. Świadomość bycia kochanym mimo wszystko, rodzi w nas radość i otwiera nas na miłość, wyzwala nas z naszych obaw przed otwarciem się na bliźniego, nawet wtedy, gdy to zaboli. Kochać, to oddać wszystko, kochać to ofiarować samego siebie, mawiała św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Prawdziwa miłość jest przyczyną cierpienia, ale także przyczyną prawdziwej i głębokiej radości.

Dziewica Maryja będąca w pełni zjednoczona ze swoim ukrzyżowanym Synem, otrzymuje od Niego Apostoła Jana jako własnego syna. Poprzez Jana, każdy członek Kościoła, a nawet więcej każdy człowiek staje się dzieckiem Maryi. W ten właśnie sposób Maryja ze współczuciem, takim samym jak do swego Ukrzyżowanego Syna, przyjmuje Kościół, który w swej pielgrzymce do niebieskiej ojczyzny doświadcza różnych trudów. W swoim sercu Maryja niesie całą ludzkość cierpiącą, często rozproszoną, a za pozwoleniem Swego Syna, objawia się, aby wezwać do nawrócenia i pojednania z Bogiem.

Maryja jest Matką Miłosierdzia, Pojednawczynią grzeszników, ponieważ będąc ścisle zjednoczoną z dziełem swego Syna, który przyszedł na świat, aby ofiarować grzesznej ludzkości miłosierdzie Ojca; by w końcu przyprowadzić wszystkich do Boga przez Nowe Przymierze. Jej matczyne serce ukazuje w sposób bardzo wyraźny cechy Bożego Miłosierdzia. Błogosławiony papież Jan Paweł II w swojej pięknej encyklice Dives in Misericordia (1980), komentując dwa słowa hebrajskie oznaczające miłosierdzie pisał, że słowo rahamim, pochodzące od słowa rehem oznacza łono matczyne, już w swym źródłosłowie wskazuje na miłość matczyną. Z tej najgłębszej, pierwotnej bliskości, łączności i więzi, jaka łączy matkę z dzieckiem, wynika szczególny do tegoż dziecka stosunek, szczególna miłość. Można o niej powiedzieć, że jest całkowicie darmo dana, niezasłużona, że w tej postaci stanowi ona jakąś wewnętrzną konieczność: przymus serca (Dives in misericordia, 4, przyp. 52). Matczyne łono Maryi, Jej matczyne serce są przepełnione miłosierdziem samego Boga do zranionej grzechem ludzkości. Współczująca Dziewica Maryja żyje tą samą miłością co Ukrzyżowany Jezus. Maryja kocha ludzi miłością Boga Ojca ofiarowaną grzesznikom. Ta sama miłość zamieszkuje Serce Jezusa. Dziewica została powołana do tego, ażeby przybliżać ludziom ową miłość, jaką On przyszedł im objawić. Miłość, która najkonkretniej potwierdza się w stosunku do tych, co cierpią, w stosunku do ubogich, pozbawionych wolności, do niewidomych, uciśnionych i grzeszników… (DM, nr 9).

Na La Salette, Maryja objawia się dwójce dzieci. Promieniująca od Niej jasność wydaje się pochodzić z zawieszonego na Jej piersi Krzyża. To właśnie z krzyża pochodzi źródło Jej misji, współczucia, Orędzia. Ukazuje się we łzach. Jakże Ona była zjednoczona w cierpieniu ze swoim Ukrzyżowanym Synem. Tak teraz jest w pełni solidarna z cierpiącą ludzkością, co więcej cierpi razem z dotkniętymi bólem ludźmi. Zaproszenie do nawrócenia pochodzi właśnie z Jej olbrzymiego współczucia okazywanego grzesznikom. Maryja płacze, abyśmy mogli zasmakować radości życia pojednaniem z Bogiem.

Jakże dziś Maryja może płakać? Skoro wniebowzięta do nieba, dzieli chwałę Swego Syna. Błogosławiona między niewiastami, jak zrozumieć Twoje długie cierpienie? Od jak dawna już cierpię za was, mówisz do dzieci. Piękna Pani przepełniona chwałą Bożą, Bożą miłością, żyjesz pełnią miłości. Jakże przepełniająca Cię miłość mogłaby pozwolić Ci przestać interesować się tymi, którzy są daleko od Boga, którzy nie znają tej miłości, którzy są umęczeni, niekochani, odrzucają Bożą miłość? To ta miłość czyni pomosty między chwałą i krzyżem, między radością i cierpieniem. Cierpienie Maryi jest cierpieniem miłości. Dziewica modli się, wstawia się za swymi dziećmi, całkowicie oddaje się służbie miłości. Chwała nieba umożliwia Jej olbrzymią aktywność a czasami, jak na La Salette, Bóg pozwala Jej przypominać ludziom, że o nas nie zapomina, przeciwnie wstawia się za nami. 

Uczmy się od Maryi kochać Jezusa Ukrzyżowanego, pozwólmy kochać się Jezusowi. Niech On jedna nas z Bogiem. Odkrywajmy piękno miłości, współczucia, to znaczy dzielenia intensywności miłości, która pozwoliła Jezusowi zaakceptować śmierć na krzyżu dla zbawienia ludzi. Pracujmy, by Miłość była znana, trudźmy się w służbie pojednania ludzkości z Bogiem. Nie bójmy się już więcej naszej bezradności wobec cierpienia nam podobnych: naszych sąsiadów, tych bliskich i tych dalekich. Naszą siłą jest Miłosierdzie Boga i opieka matczynej miłości Maryi. Postępujmy za Jezusem drogą miłości.


+ Guy de Kerimel
ordynariusz diecezji Grenoble-Vienne, Francja

Tłumaczenie – ks. Zbigniew Cybulski MS